Zajmowanie się roślinami to duża przyjemność. Oglądanie jak rosną, kwitną, stałe rytuały podlewania i podziwiania jak od wczoraj się zmieniły to dla mnie radość. Zawsze na balkonie miałam kwiaty, a od zeszłego roku dołączyły pomidory. Nie wiedziałam, że uprawianie pomidorów jest takie proste a satysfakcja ich zerwania na niedzielne śniadanie nie do opisania 🙂 Wystarczy mały kawałek balkonu, parapetu czy podłogi, dużo światła i regularne podlewanie a w nagrodę mamy takie cudeńka jak widać na zdjęciu. Zachęcam wszystkich do uprawiania własnych warzyw!
W rym roku posadziłam pomidorki koktajlowe. Są niesamowicie słodkie i bardzo ozdobne, aż szkoda ich zrywać. Zapach dotykanych liści roznosi się po całym balkonie – lubię ten aromat.
To były początki. Cieszyłam się każdym nowym kwiatkiem. Ale żeby były pomidorki kwiatek musi być zapylony. Na otwartym balkonie można liczyć na trzmiele lub pszczółki, jeśli do nas przylecą. Jeśli nie, ważne aby roślina miała przewiew. Wówczas wiatr spełni tę rolę. Wyczytałam w książce „Ogródek w doniczkach”, że wystarczy codziennie delikatnie potrząsać kwiatami a dla bardziej wytrwałych polecają pocieranie kwiatów pędzelkiem. Wszystkie metody są skuteczne. Ja postawiłam na wiatr i jak widać spisał się na medal 🙂
Po kilku tygodniach zaczęły pojawiać się małe zielone pomidorki. Wszystkie liczyłam z radością. Trochę wspierałam je odżywką do pomidorów. Myślę, że dzięki niej miały więcej kwiatów.
I wreszcie dojrzewanie i pierwsze zbiory 🙂 A z pierwszych zbiorów oczywiście smaczne potrawy, na zdjęciu sałatka w wersji do pracy – miks sałat z gruszką, długo dojrzewającym baleronem, oliwkami, winogronami, jajkiem i ze świeżo zerwanymi pomidorkami, mniam 🙂
Published by